Emerytura opiekuna osoby z niepełnosprawnością

Gdy ostatnio usłyszałam te słowa, to bardzo mnie one przejęły. Niby o tym wiedziałam, ale tak naprawdę nie zdawałam sobie do końca sprawy, co to oznacza… Dotyczy tematu: emerytura opiekuna osoby z niepełnosprawnością. 

Emerytura opiekuna osoby z niepełnosprawnością
Emerytura opiekuna

Mianowice, pewna ponad sześćdziesięcioletnia mama, która miesiąc wcześniej pochowała swoje blisko czterdziestoletnie ciężko niepełnosprawne dziecko napisała: “Mój mąż przeszedł na emeryturę cztery lata temu. Ja dopiero w zeszłym miesiącu…” 

I powiem Wam,

że bardzo mnie to wewnętrznie dotknęło. Z jednej strony przecież dobrze to wiedziałam, ale z drugiej strony dopiero wtedy doszło do mojej świadomości, że opiekun osoby niepełnosprawnej nie ma szans na przejście na emeryturę w wieku emerytalnym! Zwykle nie rezygnuje wtedy z opieki nad niepełnosprawną bliską osobą zdając sobie sprawę, że nie ma takich ośrodków, które zapewniłyby jej odpowiednią opiekę i nie chce skazywać swojego podopiecznego na wegetację i zapomnienie. I opiekuje się nim dopóki starczy mu sił. A potem, gdy podopieczny odejdzie, jest już tak zmęczony życiem i zniszczony zdrowotnie, że sam będzie musiał korzystać z rehabilitacji i być może pomocy i opieki innych osób. Pomijam już kwestię finansową, bo opiekując się przez kilkadziesiąt lat osobą ciężko niepełnosprawną i nie pracując zawodowo nie ma się szans na wypracowanie godnej emerytury. Wtedy emerytura opiekuna jest po prostu głodowa, bo urząd opłaca najniższe możliwe składki. Więcej o tym można przeczytać tutaj. Krótko mówiąc, trudne lata poświęcone na opiekę nad ukochaną osobą przechodzą w niełatwe dla opiekuna lata w słabej kondycji fizycznej i w kiepskiej sytuacji finansowej. 

Wracając

do naszej Bohaterki. Obserwując tę mamę od kilku lat byłam pełna podziwu dla niej patrząc na filmiki, na których pokazuje jak w wieku ponad sześćdziesięciu lat nadal przebiera, karmi, przenosi, kąpie, ubiera, czesze i wychodzi na spacer ze swoim blisko 40-letnim dzieckiem. Myślałam: “To mogę być ja!”. I zaraz zaczęłam się zastanawiać, czy będę mieć na tyle siły, żeby wszystkie te konieczne czynności wykonywać. Nie ukrywam, że już teraz coraz trudniej jest mi dźwigać Emmusię, bo jest coraz cięższa, przykurcze dają o sobie znać, zmienne napięcie mięśniowe powoduje, że czasami ledwo udaje mi się założyć jej bluzkę czy kurtkę, coraz częściej też pokazuje płaczem i krzykami swoje niezadowolenie np. w czasie kąpieli, co psychicznie na mnie też oddziaływuje. I nie wiem, czy za dwadzieścia lat nadal będę miała na to siłę. Z drugiej strony, nie będę martwić się na zapas. Oczywiście dbam o siebie, na ile mogę, bo choć dużo u Emmusi nieprzespanych nocy, to jednak ćwiczę w domu, chodzę na jogę, staram się zdrowo odżywiać, ale nie wiem czy to mi wystarczy. 

Dlatego teraz za namową “dobrych dusz”, które o mnie się martwią (dziękuję! <3) stwierdziliśmy, że już najwyższy czas kupić Emmusi łóżko rehabilitacyjne, które dzięki regulacji wysokości pozwoli mi oszczędzać kręgosłup w czasie przenoszenia jej do wózka, na matę czy na klin rehabilitacyjny. Łóżko kupione i teraz nie wyobrażam sobie codziennej opieki nad córką bez niego!

Jeszcze

na koniec chciałam opowiedzieć historię pracującej mamy z Anglii, której niepełnosprawna córka od czasu skończenia szkoły do swojej śmierci w wieku blisko trzydziestu lat mieszkała w specjalnym ośrodku i przyjeżdżała do domu tylko na weekendy i święta. Ta mama opowiadała, że córka była zachwycona tym miejscem, miała tam grono przyjaciół, cudownych terapeutów i wolontariuszy. Dzięki pobytowi córki w ośrodku mama mogła pracować na pełny etat i wspólnie z mężem wychowywać pozostałe dzieci. 

Gdy pierwszy raz

usłyszałam tę historię, to miałam mieszane uczucia. Z jednej strony pomyślałam: “Jak to “oddać” (bo tak pewnie określiliby to krewni i znajomi) swoje dziecko, a samemu sobie pracować i cieszyć się w tygodniu życiem?“ Z drugiej strony, czyż nie trudniej byłoby umieścić w takim miejscu podopiecznego dopiero w sytuacji,  kiedy sami nie dajemy fizycznie i psychicznie rady? Całe życie dziecko było z nami, a tu nagle z konieczności wsadzamy je do nowego miejsca i skazujemy na obcych ludzi… Przebywanie w takim ośrodku przez lata pozwoliło tej dziewczynie poznać personel, specjalistów i samo miejsce, które stało się dla niej drugim domem. Z tego, co mówiła ta mama, to taki mieli z mężem plan, żeby po ich, rodziców śmierci, córka została w tym ośrodku. W ten sposób rodzeństwo nie byłoby obarczone koniecznością opieki nad siostrą, której potrzeb dobrze nie znali, bo nie mieszkali z nią na co dzień.

A co Wy myślicie o takim miejscu? Czy przydałoby się takie w Polsce? Czy gdybyś miała/miał taką możliwość, to decydował/-a/byś się na pobyt swojego dziecka w takim ośrodku?

Ciekawa jestem waszych opinii. Dajcie znać w komentarzach.

Pozdrawiam serdecznie!

Mariola 

•   Jeśli ten artykuł Ci się spodobał lub pomógł, to zachęcam do wsparcia leczenia i rehabilitacji mojej nieuleczalnie córeczki Emmusi poprzez wpłatę darowizny na jej subkonto w fundacji https://dzieciom.pl/podopieczni/27709 lub przekazanie jej 1,5% podatku. Każda złotówka się liczy! Dziękuję <3
•   Uważasz, że ten artykuł jest ważny? To podaj go dalej! 
•   Będzie mi bardzo miło, jeśli podzielisz się swoją opinią w formie komentarza :)
•   Obserwuj mnie na Facebooku LamaridaBlog
•   Śledź mnie na Instagramie lamaridapl
•   Dziękuję i pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *