Kiedyś ktoś zapytał mnie, czy nie jestem zazdrosna, że wszyscy dookoła wyjeżdżają na długie weekendy i wakacje, a ja siedzę w domu i walczę z napadami padaczki u córki.
Zbliża się majowy weekend i chciałam z Wami porozmawiać właśnie o ZAZDROŚCI, jak ja na nią patrzę.
Zazdrosnym można być o wszystko:
– sąsiedzi kupili sobie nowy samochód, a ja dalej jeżdżę swoim gruchotem…
– temu tak dobrze idzie biznes, a ja jakoś nie mogę ze swoim ruszyć…
– koleżanka ma takiego super faceta, a ja dalej sama…
– współpracownica tak się stroi i maluje do pracy, a ja nawet nie mam rano czasu tuszu na rzęsy nałożyć…
– kobiety zrzucają po ciąży kilogramy ot tak, a u mnie waga nie schodzi w dół, a chyba jeszcze tyję…
– ludzie wyjeżdżają na weekend/wakacje/majówkę, a ja siedzę w domu…
– on a ma dziecko z ciężką niepełnosprawnością, a ciągle się uśmiecha i ładnie ubiera, a ja nie mam na nic siły i ochoty przy swoim zdrowym dziecku
I może się wydawać, że Ci ludzie, którym zazdrościmy “robią coś złego”. Bo dlaczego oni są bogatsi / mądrzejsi / szczuplejsi / bardziej eleganccy / bardziej uśmiechnięci niż my? No dlaczego?!
Pozwólcie, że powiem Wam, jak ja to widzę:
dla mnie świat i inni ludzie to tak jak katalog mody – są po to, żeby się nimi zainspirować i wybrać coś dla siebie. Przecież przeglądając oferty sklepu nie zazdrościsz jego właścicielom, że mają takie fajne rzeczy i nie jesteś na nich obrażona. Patrzysz i wybierasz to, co Ciebie interesuje, TY DECYDUJESZ, CO CHCESZ MIEĆ.
I tak moja odpowiedź na wspomniane we wstępie pytanie: “Nie, nie zazdroszczę. Widzę, że takie wyjazdy są możliwe i mam nadzieję, że może i kiedyś u mnie dojdą one do skutku. A póki co, skupiam się na swojej aktualnej sytuacji i dostępnych możliwościach, pamiętając tę “ofertę z katalogu”.”
I wiem, ze łatwo jest się wkurzać na innych, że obgadują i zazdroszczą, ale ja mówię: “Szkoda marnować na to cenną energię. Niech inni robią, co im się podoba, a ja robię swoje!”
Załączone zdjęcie do tego nawiązuje.
Pamiętam dokładnie jak stałam tam (a było to ponad dekadę temu), nad Zatoką San Francisco i nie mogłam wprost uwierzyć, że naprawdę mieszkam i pracuję w słonecznej Kalifornii. Wiedziałam, że jestem tam nie dlatego, że czegoś komuś zazdrościłam, ale że miałam marzenia i (wspólnie z mężem) je realizowałam. Chociaż szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że tak daleko, dosłownie i w przenośni, wylądujemy! 🙂 😛
Zatem zamiast zazdrościć komuś sukcesów, pieniędzy, ładnej figury, fajnego faceta, mądrych dzieci, dobrej pracy, dalekich podróży, zastanówmy się, co my możemy zrobić, żeby ta oferta z katalogu jakim jest świat, stała się naszą rzeczywistością.
A jak Wy się na to zapatrujecie?
Pozdrawiam serdecznie,
Mariola
P.S. Więcej wpisów z serii “Życie z letalną chorobą dziecka” znajdziecie tutaj .
• Jeśli ten artykuł Ci się spodobał lub pomógł, to zachęcam do wsparcia leczenia i rehabilitacji mojej nieuleczalnie córeczki Emmusi poprzez wpłatę darowizny na jej subkonto w fundacji https://dzieciom.pl/podopieczni/27709 lub przekazanie jej 1,5% podatku. Każda złotówka się liczy! Dziękuję <3
• Uważasz, że ten artykuł jest ważny? To podaj go dalej!
• Będzie mi bardzo miło, jeśli podzielisz się swoją opinią w formie komentarza :)
• Obserwuj mnie na Facebooku LamaridaBlog
• Śledź mnie na Instagramie lamaridapl
• Dziękuję i pozdrawiam!
I to jest super podejście. Nie ma co się porównywać do innych, bo każdy ma swoją historię, różne możliwości. Trzeba starać się „wycisnąć” jak najwięcej z tego co się ma. Tak jak piszesz innymi możemy się jedynie inspirować, szukać tego co możemy przełożyć na swoje życie, aby było lepsze, biorąc poprawkę na to jakie ma się możliwości.