Home Życie z letalną chorobą dziecka Bariery psychologiczne…

Bariery psychologiczne…

1 komentarz

Wyjątkowy weekend za nami. Pierwszy raz od kiedy pojawiła się choroba Emmusi wyjechaliśmy całą rodziną poza nasze miasto. I w dodatku nocowaliśmy poza domem! 😀 Dla Was to może nic szczególnego, ale dla naszej rodziny do krok milowy! 

Sześć lat temu wyszliśmy ze szpitala z diagnozą ciężkiej wady genetycznej u Emmy. Wróciliśmy do domu ze świadomością, że odtąd nasze życie będzie zupełnie podporządkowane stanowi zdrowia Emmusi. Kiedy na przestrzeni tych kilku lat walczyliśmy z różnymi problemami zdrowotnymi Emmuni, taki wyjazd rodzinny poza miejsce zamieszkania (w dodatku z noclegiem!) to była totalna abstrakcja i nieosiągalna sprawa! Strach przed napadami padaczki i wylądowaniem w szpitalu w obcym mieście, strach przed tym, jak Emma zniesie podróż w samochodzie, strach przed ciężkimi nocami  w nie swoim domu, strach przed kryzysem, który potrafi pojawić się bez ostrzeżenia itd…

Dużo było tych strachów… Ale udało mi się pokonać barierę psychologiczną 😉 Uwierzyłam, że w razie problemów sobie poradzę. Zabrałam cały potrzebny sprzęt i leki dla Emmusi, a było tego mnóstwo 🙂 Kierowca myślał, że z tyloma walizkami i torbami  wyjeżdżamy na co najmniej tydzień! 😀

Sama podróż w przypadku naszej pięcioosobowej rodziny musiała odbyć się wynajętym busem ze specjalnie dostosowanym miejscem na wózek inwalidzki. I to było super rozwiązanie. Emmunia siedziała sobie wygodnie w swojej kimbie, która była przypięta pasami do podłogi (zdjęcie powyżej).

Ogólnie mówiąc, podróż minęła Emmusi dobrze, wyjazd był bardzo udany, dziadkowie przeszczęśliwi, wnuczęta zachwycone, widoki były piękne , pogoda była słoneczna i spacerek się udał, dużo zieleni i świeże powietrze dobrze nam zrobiły.

Nie ukrywam, że gdy dotarliśmy z powrotem do domu, to kamień spadł mi z serca, bo do końca nie byłam pewna czy moje prognozy na dobre dni u Emmy się spełnią Bardzo cieszę się, że ten wyjazd doszedł do skutku i nabieramy teraz odwagi na kolejne wyjazdy 🙂

I tak sobie myślę, że marzenia się spełniają! Trzeba tylko im trochę pomóc 🙂

A jak u Was? Jakieś marzenie się ostatnio spełniło?

Pozdrawiam serdecznie

Mariola

P.S. Więcej wpisów z serii “Życie z letalną chorobą dziecka” znajdziecie tutaj .

•   Jeśli ten artykuł Ci się spodobał lub pomógł, to zachęcam do wsparcia leczenia i rehabilitacji mojej nieuleczalnie córeczki Emmusi poprzez wpłatę darowizny na jej subkonto w fundacji https://dzieciom.pl/podopieczni/27709 lub przekazanie jej 1,5% podatku. Każda złotówka się liczy! Dziękuję <3
•   Uważasz, że ten artykuł jest ważny? To podaj go dalej! 
•   Będzie mi bardzo miło, jeśli podzielisz się swoją opinią w formie komentarza :)
•   Obserwuj mnie na Facebooku LamaridaBlog
•   Śledź mnie na Instagramie lamaridapl
•   Dziękuję i pozdrawiam!

1 komentarz

Wetalk 23 września, 2021 - 9:44 am

Super, teraz na pewno częściej będzie się Wam udawało wyjeżdżać. Na pewno dzięki temu udało się trochę zrelaksować 🙂

Reply

Zostaw komentarz

* Dodając komentarz zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych w celu publikacji komentarza zgodnie z Polityką prywatności

Lamarida to blog o wegańskim gotowaniu  i o codziennym życiu rodziny z nieuleczalnie chorym dzieckiem

Moje tłumaczenie wartościowej książeczki o wadach genetycznych już w księgarniach!!!

© All Right Reserved.

 
 

 

 

Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.