Przypowieść o synu marnotrawnym

Znacie biblijną przypowieść o synu marnotrawnym? Jeśli nie, to poniżej zamieszczam streszczenie. Pamiętam jak w dzieciństwie słuchałam tej przypowieści i miałam poczucie wielkiej niesprawiedliwości (ktoś miał podobnie?).  Wydawało mi się to niezwykle niesprawiedliwe, że ojciec bardziej docenił syna marnotrawnego, grzesznika i rozrzutnika trwoniącego majątek ojca, który dopiero po całkowitym upadku i w obliczu nędzy przypomniał sobie o ojcu i rodzinie. Wcale nie dziwiłam się niezadowoleniu drugiego syna, który całe życie służył ojcu wiernie, nie trwonił majątku, a nie dostał od ojca takiego traktowania jak ten drugi.

Przypowieść o synu marnotrawnym
W skrócie,

przypowieść o synu marnotrawnym opowiada o ojcu, który miał dwóch synów. Pewnego dnia młodszy z nich zażądał, aby ojciec podzielił majątek i oddał mu przypadającą na niego część. Wkrótce potem opuścił rodzinny dom i odjechał w dalekie strony. Tam szybko roztrwonił swój majątek i popadł w nędzę. W krainie, w której przebywał  zapanował straszliwy głód. Aby przeżyć, młodzieniec najął się więc do pracy jako pasterz świń, a ponieważ był ciągle głodny, marzył o tym, żeby napełnić pusty żołądek choćby strąkami, którymi żywiły się pilnowane przez niego zwierzęta. Gdy tak cierpiał głód i poniżenie, przypomniał sobie dom swojego bogatego ojca, w którym nawet najnędzniejszy z najemników miał pod dostatkiem jedzenia. Wówczas, postanowił wrócić i błagać ojca o wybaczenie oraz, żeby zechciał przyjąć go już nie jako syna, bo na to nie zasłużył, ale jako najemnika do pracy. Kiedy ojciec dostrzegł powracającego syna, przywitał go z ogromnym wzruszeniem. Nakazał sługom, by przynieśli dla niego nowe szaty i przygotowali ucztę. Niebawem wrócił do domu starszy syn, pracujący w polu. Gdy dowiedział się, jaki jest powód radosnej zabawy, obrażony odmówił uczestnictwa w zabawie. Zarzucił też ojcu, że choć służy mu wiernie, nigdy nie kazał przygotować uczty na jego cześć. Wówczas ojciec odpowiedział mu, że cokolwiek jest jego własnością, należy także do niego – syna, który nigdy go nie opuścił. Ale cieszyć się trzeba, że ten, który zbłądził i był niczym umarły, odnalazł właściwą drogę.

Nie chcę wchodzić tutaj w religijne rozważania i analizy tej przypowieści. Wiadomo, jest ona parabolą służącą przekazaniu ogólnej prawdy moralnej, żeby wybaczać tym, którzy zbłądzili.

Wspominam

o tej przypowieści, bo mam wrażenie, że często sami jesteśmy skłonni bardziej docenić tych, którzy zbłądzili i naprawili swój błąd niż tych, którzy nigdy nie zboczyli z prawej ścieżki życia, nie mają żadnych nałogów i żadnych spektakularnych “odbić od dna”. Ot, żyją zwyczajnie, spokojnie, bez ekscesów i popełniania kardynalnych błędów. 

Ci, którzy stracili dużo zbędnych kilogramów, rzucili palenie, picie alkoholu, pokonali uzależnienie od narkotyków, hazardu wydają się bardziej zasługiwać na podziw, oklaski, lajki, serduszka, bo oni “czegoś dokonali”. Ich historia jest warta przelania na papier, sprzedania w postaci książki czy audiobooka. Ludzie chcą za opis takich przeżyć i doświadczeń zapłacić, a czytanie takich historii cudzych zmagań jest ciekawe, bo pozwala nam oderwać od swojej własnej rzeczywistości, utożsamić się z bohaterem przeżywającym trudne doświadczenia i czasami zainspirować się do zmiany własnej sytuacji. A czasami do odłożenia książki i sięgnięcia po kolejne ciasteczko albo odpalenie kolejnego papierosa 😉 

Natomiast Ci,

którzy nigdy albo rzadko piją alkohol, utrzymują od lat stałą wagę ciała, nigdy nie próbowali narkotyków, nie grali w kasynie, Ci są nieciekawi, nudni, bezbarwni… Jakże często określenie “barwne życie” w artykułach prasowych jest synonimem imprezowania, licznych związków, alkoholowych imprez, niebezpiecznych zabaw po alkoholu i tym podobnym rzeczom.

A wystarczy uzmysłowić sobie to, że być może ten “nudny” ktoś:

– nie zaczynał palić papierosów, bo zdawał sobie sprawę z siły nałogu nikotynowego

– unikał zakrapianych alkoholem imprez, bo nie chciał przyzwyczaić organizmu do alkoholu zdając sobie sprawę z konsekwencji

– kontrolował swoje posiłki i aktywność fizyczną, żeby nie doprowadzić się do stanu, kiedy to jedzenie będzie rządzić jego życiem

– nie szukał łatwych pieniędzy grając w kasynie zdając sobie sprawę, że gry hazardowe uzależniają szybciej niż może się wydawać niszcząc związek, zdrowie i rodzinę

Trzeba pamiętać, ze nic nie ma za darmo, nic co wartościowe samo nie przychodzi. Innymi słowy, ten „nudny ktoś” nieustannie pracuje nad sobą, codziennie dokonuje wyborów, które pozwalają mu utrzymać kurs na wybrany cel.

Zrozumiałe jest to, że gdy my sami zbłądzimy szukając pocieszenia w jedzeniu, alkoholu czy innych używkach, czujemy się bardziej zrozumiani przez osoby, które same tego doświadczyły. A jeśli te osoby jeszcze pokonały swój nałóg, to widzimy nadzieję dla siebie, że i nam starczy sił. I wtedy inspirujemy się ich metodami i sposobami pokonania słabości. 

Ale z drugiej strony to smutne, że zwykle ocknięcie się następuje, gdy już przeoczymy ten moment przekroczenia granicy, która jeszcze pozwalała nam się nie poddać nałogowi. Myślę, że niesprawiedliwe, ale jednak chyba powszechne jest myślenie, że np. osoba jest szczupła, bo “ma dobre geny”, “dobry metabolizm i w ogóle nic nie musi ze sobą robić”, bo i tak ma “dobra figurę”. A tak naprawdę, to ona świadomie i ciężko pracuje nad tym, żeby taką dobrą figurę mieć. 

I nie zrozumcie mnie źle, bardzo podziwiam osoby, które pokonały swoje słabości i wygrały z nałogiem… Mocno dopinguję wszystkim, którzy podjęli decyzję o wyjściu z uzależnienia i konsekwentnie się jej trzymają. Trzymam za Was wszystkich mocno kciuki!!! Niektóre metamorfozy osób są wręcz niewiarygodne, jak bardzo mocno wygląd, samopoczucie i właściwie całe życie takich synów i córek marnotrawnych po udanej walce ze słabościami zmieniło się na lepsze.

Piszę o tym wszystkim,

bo za miesiąc obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Trzeźwości. I myślę, że już teraz jest dobra okazja do samorefleksji…. Warto się zastanowić, czy aby ja nie mam tak, że czegoś właściwie nie muszę, ale bardzo chcę i regularnie potrzebuję? Może to obowiązkowa lampka wina wieczorem, może ciasto po każdym obiedzie albo codziennie batonik w drodze z pracy na poprawę humoru, może zagranie w totolotka co środę, a może sprawdzenie social mediów zaraz po przebudzeniu… Może to jeszcze nie nałóg, może nawet nie uzależnienie, ale może to pewnego rodzaju słabość, z której nie do końca zdajesz sobie sprawę? 

Wiadomo, że zwykle szukamy wymówek i usprawiedliwiania swoich słabości. Ale może akurat dziś jest dobry moment, żeby przyjrzeć się sobie uczciwie z boku i zrobić symboliczny rachunek sumienia. Zadaj sobie pytanie, czy swoimi dotychczasowymi wyborami przybliżam się do wyznaczonego celu: udanej rodziny, szczęśliwej osoby, zdrowego człowieka, kochającego ojca, matki, syna, córki. 

A co wy myślicie o tym, co napisałam? Jakie są wasze refleksje?

Pozdrawiam serdecznie,

Mariola

•   Jeśli ten artykuł Ci się spodobał lub pomógł, to zachęcam do wsparcia leczenia i rehabilitacji mojej nieuleczalnie córeczki Emmusi poprzez wpłatę darowizny na jej subkonto w fundacji https://dzieciom.pl/podopieczni/27709 lub przekazanie jej 1,5% podatku. Każda złotówka się liczy! Dziękuję <3
•   Uważasz, że ten artykuł jest ważny? To podaj go dalej! 
•   Będzie mi bardzo miło, jeśli podzielisz się swoją opinią w formie komentarza :)
•   Obserwuj mnie na Facebooku LamaridaBlog
•   Śledź mnie na Instagramie lamaridapl
•   Dziękuję i pozdrawiam!

Jeden komentarz do “Przypowieść o synu marnotrawnym”

  1. Syn, który przez cały czas żył z Ojcem, wyrzuca mu, że ten nigdy nie wydał dla niego przyjęcia. Jest zazdrosny, jakby czuł się mniej kochany. Ale tak na prawdę on sam nie kochał Ojca na prawdę. On też ma swoje na sumieniu. Trwał przy Ojcu, bo tak było bezpieczniej. W sercu osadził swojego brata i potępił go, nie zastanawiając się jak bardzo Ojciec cierpi z powodu utraty syna. Żył obok Ojca służąc mu, ale nie z Ojcem. Jeden i drugi syn mają nad czym pracować. Oboje muszą nauczyć się kochać Ojca. Nawrócenie to proces. W nawróceniu trzeba wytrwać i nie wkurzać się, że całe życie się było grzecznym a do nieba może iść nawet ten co nawróci się w ostatniej chwili życia. W końcu Pan umówił się z każdym z nas o taką samą nagrodę. A skoro już ktoś ma tą łaskę, że trwa w wierze, to powinien modlić się za tych co zabłądzili i tej łaski nie mają. Nawrócenie się jest łaską, wiara i trwanie w wierze również.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *