Zdarza mi się usłyszeć pytanie: “Czy nie rozmyślasz czasem, co by było gdyby…? Jak by to było gdyby Twoja Córka była zdrowa?” Dla mnie to pytanie nie ma sensu. Moja Córeczka jest nieuleczalnie chora i fantazjowanie o naszym życiu bez jej choroby to niezdrowe marnowanie własnej energii na życie w iluzji. Ja chcę żyć naprawdę, a nie na niby! Dlatego skupiam się na tym, co mogę w swoim życiu zmienić, żeby było ono lepsze i pełniejsze. A wiem jedno: zawsze coś można zmienić.
Pamiętaj – nie można zmienić drugiego człowieka
To jest chyba najważniejsze:”Pamiętaj – nie można zmienić drugiego człowieka.” Im wcześniej sobie uświadomimy, tym będzie nam się lepiej i szczęśliwiej żyło 🙂 Wydaje się pozornie oczywiste, ale nie do końca. Przecież chyba każdy z nas chciałby chociaż raz w życiu użyć pilota do obsługi drugiej osoby, żeby “mówić” jej co ma robić. Taki pilot byłby szczególnie przydatny do instruowania własnego (albo cudzego) dziecka, współmałżonka, krewnego czy współpracownika, a już na pewno szefa 😉 Bo chyba w naszej naturze leży doradzanie i “naprawianie” innych.
Po raz kolejny słyszysz od bliskiej osoby historię o tych samych problemach finansowych/zdrowotnych/uczuciowych i słyszysz PROŚBĘ o radę (w sytuacji, kiedy nikt Cię nie prosi o radę, a jej udzielasz to jest to zwykłe wtrącanie się 🙂 ). I kiedy po raz setny radzisz tej osobie, co zrobić, a ona wkrótce po raz sto pierwszy przychodzi z tym samym problemem… Pozostaje kochać ją dalej 🙂 Może nie była gotowa do wysłuchania i wdrożenia Twojej rady, mimo że rada sama w sobie była dobra. A może po prostu potrzebowała usłyszeć to od innej osoby? W każdym razie nie ma co się denerwować 🙂
Mnie tak się właśnie zdarzyło:
pewna bliska mi osoba podekscytowana opowiada mi, że niedawno spotkała obcą osobę, która to świetnie jej w pewnej sprawie doradziła! Ja słucham i uszom nie wierzę! “Przecież właśnie to samo powtarzałam Ci od lat!! Czy Ty mnie w ogóle słuchałaś, gdy o tym rozmawiałyśmy?!” A ona popatrzyła na mnie dziwnie, nie wiedząc o co mi chodzi…
Zresztą przykładów nie muszę szukać daleko… Pamiętam gdy pierwszy raz lekarka z hospicjum zaproponowała nam założenie gastrostomii (rurki do karmienia bezpośrednio do żołądka, o tym pisałam tutaj<klik>). Też jakbym nie słyszała jej sensownych argumentów…. A rada była naprawdę świetna! Tyle, że ja potrzebowałam chyba około roku czasu, żeby dostrzec jej wartość i wprowadzić ją w życie… I jedyne czego później żałowałam to, że nie posłuchałam jej wcześniej. Ale nie biczuję się z tego powodu – po prostu potrzebowałam “dojrzeć wewnętrznie” do tej decyzji, żeby przekonać samą siebie, że to jest najlepsze dla nas wyjście.
Tak czasami bywa, trzeba kilku czynników na raz, żeby coś do nas dotarło. Samo wysłuchanie informacji nie wystarczy. Zatem nie ma co się gorączkować – nie możemy zmienić drugiej osoby. Ale uwaga: to działa też w drugą stronę! Nikt nie może nas zmienić na siłę, choćby nie wiem jak bardzo chciał 🙂
Pewnych rzeczy po prostu nie można zmienić
Koniec i kropka. Im szybciej sobie to uzmysłowimy, tym lepiej dla nas.
Zdarza mi się usłyszeć pytanie: “Czy nie rozmyślasz czasem, co by było gdyby…? Jak by to było gdyby Twoja Córka była zdrowa?” Dla mnie to pytanie nie ma sensu. Moja Córeczka jest nieuleczalnie chora i fantazjowanie o naszym życiu bez jej choroby to niezdrowe marnowanie własnej energii na życie w iluzji. Ja chcę żyć naprawdę, a nie na niby! Dlatego skupiam się na tym, co mogę w swoim życiu zmienić, żeby było ono lepsze i pełniejsze.
Nie, nie mogę sprawić, żeby moje Córeczka cierpiąca na rzadką genetyczną wadę wyzdrowiała (więcej o jej diagnozie pisałam tutaj<klik>). Ale mogę cieszyć się tymi chwilami, kiedy nie ma napadów epilepsji, nie ma infekcji, a jej stałe problemy dokuczają jej mniej niż zwykle.
Skup się na tym, co możesz zmienić
Zatem zamiast marnować energię na rozmyślanie o rzeczach, na które nie mam wpływu staram się działać tam, gdzie coś ode mnie zależy.
W naszym przypadku Córci nie da się “uzdrowić”. Ale to, co usiłujemy robić dzięki pomocy hospicjum domowego Alma Spei (z większym lub mniejszym sukcesem), to sprawić, żeby nasze życie z chorobą dziecka (więcej o tym pisałam tutaj<klik>) jak najbardziej przypominało to “normalne”, szczególnie dla naszych zdrowych dzieci – rodzeństwa chorej Córci (o tym pisałam tutaj<klik>).
Owszem, przychodzą takie chwile, kiedy wszystko wydaje się bez sensu i cała ta walka wydaje się ponad nasze siły, ale wtedy trzeba zatrzymać się emocjonalnie, na nowo sobie wszystko przemyśleć i spróbować jeszcze raz 🙂
Nie mogę “wstawić brakujących genów Córeczce” i nie mogę odmienić naszej sytuacji, ale mogę zmienić swoje spojrzenie na nią. To tak jak w tym powiedzeniu, że dla jednych szklanka jest do połowy pusta, a dla innych do połowy pełna 🙂
Zamiast myśleć: “Jaka ja jestem nieszczęśliwa, bo mam nieuleczalnie chore dziecko” mówię do siebie: “Mam dwóch zdrowych synków i wspaniałą, chociaż chorą Córeczkę. I jedyne co chcę, to uczynić życie całej trójki jak najszczęśliwszym.” I tu nie chodzi o to, że stosuję “fałszywą pozytywność” i wmawiam sobie, że “jednak jest super”. Nie! Po prostu akceptuję trudną rzeczywistość starając się jednocześnie dostrzec w niej tę “mniejszą beznadziejność” i widzieć szklankę do połowy pełną, a nie do połowy pustą 🙂
Takie myślenie bardzo pomaga w codziennym radzeniu sobie ze zmartwieniami i troskami i utrzymaniu dystansu do swojej trudnej życiowej sytuacji.
Zmianę zacznij od siebie
W ogóle wydaje mi się, że wszelkie zmiany muszą rozpocząć się od nas samych. Po prostu w środku musi dokonać się pewne przesunięcie, które pozwoli nam pozbyć się dotychczasowych wyobrażeń, uprzedzeń czy preferencji, przyjąć naszą rzeczywistość taką brzydką jaka naprawdę jest i później zastanowić się, co konstruktywnego da się z niej zrobić…
Bo bez względu na to, co nas w życiu spotyka, to czym dane doświadczenie będzie dla nas zależy tylko od nas samych.
I nie mam tu na myśli tylko choroby, nieszczęśliwego wypadku czy śmierci w rodzinie. Przecież zerwanie związku, przyjaźni czy utrata pracy mogą na początku wydawać się katastrofą, by później stać się dla nas szansą na lepsze jutro. O ile oczywiście zrobimy coś, żeby tę szansę wykorzystać… Od nas zależy czy “przekujemy” to doświadczenie na coś, co nas wzbogaci.
Nie mówię, że każdy z nas musi być drugim Jurkiem Owsiakiem, założyć Fundację i pomagać milionom ludzi. Gdyby ktoś jeszcze nie wiedział (w co wątpię…), to Jurek Owsiak, ojciec przedwcześnie urodzonej córeczki, widząc problemy finansowe i techniczne, z jakimi musieli sobie radzić lekarze walcząc o życie jego dziecka chciał coś zmienić i założył fundację Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która ufundowała sprzęt medyczny do chyba każdego szpitala w Polsce – chwała mu za to!
Jego przykład jednak pokazuje, że warto się zastanowić, co MOGĘ jeszcze w swoim życiu zmienić/polepszyć/naprawić?
Nigdy nie jest za późno na zmianę
Jak wiele historii słyszeliście o ludziach o których mówiono, że nie będą mówić, chodzić, a nawet w ogóle żyć. Dzięki poświęceniu matek, ojców, całych rodzin i pomocy ludzi wielkiego serca zaprzeczyli przewidywaniom, a potem stali się inspiracja dla innych chorych i ich rodzin, dając im nadzieję na lepszą przyszłość.
Jak wiele historii walecznych rodziców słyszeliście? Dla nich choroba dziecka to bodziec do niesamowitej walki, zakładania forów dyskusyjnych, fundacji, grup wspomagania.
Ileż jest historii chorych ludzi walczących z nieuleczalnym schorzeniem czy swoją własną, nie tylko fizyczną, niepełnosprawnością, którzy zmienili swoje życie odnajdując sens w edukacji innych czy inspirowaniu ich do walki o “normalność”.
Ale chyba najwięcej jest tych nieopowiedzianych głośno historii, w których ktoś wskutek (nie)szczęśliwego zbiegu okoliczności przyrody (niekoniecznie “ciężkiego doświadczenia życiowego”) dostrzegł siebie takiego, jakim naprawdę jest, bardzo nie spodobał się sobie i postanowił to zmienić.
I chyba o to chodzi, żeby chociaż raz w życiu spojrzeć uczciwie w lustro, przyjrzeć się uważnie sobie i swojemu życiu, uświadomić sobie, że bez względu na to na jak ostrym zakręcie życiowym aktualnie jesteśmy, ZAWSZE znajdzie się coś, co można zmienić i NIGDY nie jest za późno na zmianę. A później pozostaje już “tylko” tej zmiany dokonać (choć to chyba najtrudniejsza część całego procesu 😉 ).
Uczciwego i konstruktywnego patrzenia w lustro 🙂
Pozdrawiam,
Mariola
P.S. Więcej wpisów z serii “Życie z nieuleczalną chorobą dziecka” znajdziecie tutaj<klik> .
• Jeśli ten artykuł Ci się spodobał lub pomógł, to zachęcam do wsparcia leczenia i rehabilitacji mojej nieuleczalnie córeczki Emmusi poprzez wpłatę darowizny na jej subkonto w fundacji https://dzieciom.pl/podopieczni/27709 lub przekazanie jej 1,5% podatku. Każda złotówka się liczy! Dziękuję <3
• Uważasz, że ten artykuł jest ważny? To podaj go dalej!
• Będzie mi bardzo miło, jeśli podzielisz się swoją opinią w formie komentarza :)
• Obserwuj mnie na Facebooku LamaridaBlog
• Śledź mnie na Instagramie lamaridapl
• Dziękuję i pozdrawiam!