W czerwcu obchodzimy Międzynarodowy Miesiąc Świadomości o Zespole Dravet i chciałam Wam trochę przybliżyć to rzadkie schorzenie.
Jednym z kandydatów był zespół Dravet (od nazwiska francuskiej psychiatry i neurolog Charlotte Dravet, która jako pierwsza opublikowała w 1978 r. pracę naukową na temat tej choroby i wyodrębniła ją od innych rodzajów padaczki) – ciężka lekooporna padaczka pojawiająca się u niemowląt. Niestety obraz kliniczny choroby u Córki był niejednoznaczny: niektóre objawy pasowały do zespołu Dravet, a inne zupełnie nie. Ostatecznie przeprowadzono badanie genetyczne, które wykazało rzadką wadę genetyczną – aberrację chromosomową tzw. mikrodelecję długiego ramienia chromosomu drugiego (kto czytał przetłumaczoną przeze mnie książeczkę “Chromosomowe dzieci takie jak ja” ten już wie, co to znaczy 🙂 ). W każdym razie wyniku tej wady genetycznej barkuje jej kilku genów m.in. tego odpowiedzialnego za zespół Dravet.
Po uzyskaniu diagnozy i skomplikowanej nazwy jednostki chorobowej dalej prowadziłam i nadal prowadzę szczegółowe zapiski począwszy od pory, rodzaju, przebiegu i czasu trwania każdego napadu padaczki po informację o oddanym moczu i stolcu… Zdaje sobie sprawę, że komuś to może wydawać się niepotrzebne i ekstremalne, ale moim celem było i jest tak dokładna obserwacja stanu zdrowia Córki, żeby przewidzieć zbliżający się napad i być na niego gotowym (tzn. być w domu ze sprzętem i lekami pod ręką). Niektórzy się dziwią, po co to robię, przecież już kilka dobrych lat żyjemy z chorobą to powinna “nauczyć się jej na pamięć” 😉
Niestety ta choroba to jest przebiegła bestia, która idzie sobie tylko znanym torem… Gdy już mi się wydaje, że ją rozszyfrowałam i potrafię doskonale przewidzieć jej kolejny krok, ona mnie zaskakuje jakby pokazując mi figę z makiem 🙁 Krótko mówiąc bywało tak, że ataki padaczki układały się w jakiś schemat – np. napady w czasie karmienia piersią poprzedzone gwałtownym i łapczywym ssaniem piersi. Ale nie trwało to długo, potem następował inny schemat np. napad poprzedzony dużym zwiotczeniem całego ciała i nadmiernym ślinieniem się. Z czasem zmienia się jednak wszystko i nie widzę tej tzw. “przed napadowej aury” jak to było np. ostatnio – w badaniu Córki wszystko było prawidłowe, wyglądała na zdrową i zadowoloną, a za dwie godziny dostała ataku epilepsji, który przerodził się w stan padaczkowy…
Ale ja dalej robię swoje dokładne zapiski. To mnie uspokaja i daje poczucie minimalnej kontroli nad sytuacją i nie ukrywam, że jest bardzo pomocne. Mając dokładne informacje o jej samopoczuciu, lekach czy problemach np. fizjologicznych jestem w stanie szybciej i efektywniej jej pomóc, gdy płacze. Czasami problem z wysikaniem czy kilkudniowym wypróżnieniem może urosnąć do rangi dramatu u tak ciężko chorego dziecka. A zapiski dają mi pełny obraz jej zdrowia na przestrzeni długiego czasu. I niestety przekonuję się, że jej choroba ma charakter progresywny i pojawiają się coraz to nowe problemy zdrowotne 🙁
Zaznaczam jednak, że nie u każdego dziecka z zespołem Dravet schorzenie to od początku ma taki ciężki przebieg jak u mojej Córki. Niektóre dzieci chodzą i jedzą samodzielnie, ogólnie są bardziej sprawne fizycznie, uczęszczają do przedszkola i szkoły. Ale należy pamiętać, że każde osoba z zespołem Dravet wymaga ciągłej opieki i nadzoru!
Pozdrawiam serdecznie,
Mariola
P.S. Więcej wpisów z serii “Życie z letalną chorobą dziecka” znajdziecie tutaj .
• Jeśli ten artykuł Ci się spodobał lub pomógł, to zachęcam do wsparcia leczenia i rehabilitacji mojej nieuleczalnie córeczki Emmusi poprzez wpłatę darowizny na jej subkonto w fundacji https://dzieciom.pl/podopieczni/27709 lub przekazanie jej 1,5% podatku. Każda złotówka się liczy! Dziękuję <3
• Uważasz, że ten artykuł jest ważny? To podaj go dalej!
• Będzie mi bardzo miło, jeśli podzielisz się swoją opinią w formie komentarza :)
• Obserwuj mnie na Facebooku LamaridaBlog
• Śledź mnie na Instagramie lamaridapl
• Dziękuję i pozdrawiam!
Jestes niesamowita mama z niesamowita corka. Ponoc wszystko jest po cos, ponoc zycie wybieramy przed narodzinami. Nie wiem czy to prawda, ale wierze, ze chore dzieci sa wyjatkowe i maja wyjatkowe rodziny.
Swietny blog!
Dziękuję. Ja nie czuję się ani niesamowita ani wyjątkowa. Nasze życie to po prostu życie, które czasami bywa nieco trudniejsze niż byśmy chcieli… Pozdrawiam 💖
Moja córka ma już 9 lat. Już przestałam robić zapiski i wykresy. Chodzi, samodzielnie je, uczęszcza do szkoły podstawowej specjalnej. Ma rozmaite napady padaczkowe. Zamiast się oswoić z chorobą, z każdym rokiem siada mi coraz bardziej psychika. Biorę antydepresanty, ale niewiele pomagają. Oprócz padaczki córka ma częste migreny, jak reszta rodziny. Średnio 5 dni na 7 drze się jak opętana i rzuca przedmiotami. Rodzina źle to znosi. Nikt nie chce się podjąć pomocy opiekuńczej nad Małgosią, nawet za wynagrodzeniem. Wszyscy boją się padaczki. Pragnę jednak, by żyła: lubi się przytulać, uśmiechać i karmić kaczki w parku. Dziękuję Bogu, że z nami jest obecny.
Bardzo mi przykro 🙁 Takie komentarze i wiadomości zawsze mnie zasmucają. Tak bardzo chciałabym jakoś pomóc. A myślała Pani o dodatkowej terapii dla siebie? Skoro antydepresanty nie pomagają to może warto spróbować zmienić lekarza i poszukać psychoterapeuty? Tyle problemów ma Pani i trudno oczekiwać, żeby poradzić sobie samodzielnie z nimi bez pomocy profesjonalistów. Rozumiem obawy krewnych, dla osób postronnych każdy napad padaczki jest przerażający i obarczony dużą odpowiedzialnością (też słyszałam obawy: „A co jak coś się Emmusi stanie pod moją opieką?”). Życzę dużo sił i wytrwałości!! Pozdrawiam serdecznie – Mariola