Ostatnio umieściłam na swoich mediach społecznościowych wpis zachęcający do regularnych ćwiczeń fizycznych. W odpowiedzi dostałam dużo komentarzy i wiadomości , które skłoniły mnie do kontynuowania tematu. Jako, że wiem, że nie wszystkie moje czytelniczki używają mediów społecznościowych, to pozwolę sobie tutaj przytoczyć ten pierwotny wpis wraz z kontynuacją.
Dzień dobry Kochani
w ten słoneczny dzionek! 🙂
Nie ma jak aktywnie zacząć dzień!
Bez względu na to, jak trudna dla Emmusi była noc, bez względu na to, jak długo udało mi się zmrużyć oko, bez względu na to, jak wcześnie zmuszona byłam wstać, staram się rano poćwiczyć do filmików z ulubionymi fitness jutjuberkami;) Poranna aktywność fizyczna dodaje mi energii, pozwala oderwać głowę od codzienności, a pokonywanie swoich własnych ograniczeń fizycznych przynosi satysfakcję i dodaje energii
Regularne ćwiczenia nie są łatwe, ale możliwe. Skoro mi się udaje, to Wam też! Trzeba troszkę samozaparcia, stanowczości (teraz mama ćwiczy i nie wolno przeszkadza ;)) i organizacji (gdy nie uda się z samego rana, to w ciągu dnia albo wieczorem trzeba wygospodarować czas – co jest trudniejsze, ale możliwe).
W każdym razie szczerze Was do regularnych ćwiczeń fizycznych zachęcam! Po ćwiczeniach aż bardziej chce się żyć i mierzyć z tym, co niesie życie!“
W nawiązaniu
do tego posta i na podstawie otrzymanych od Was komentarzy i wiadomości, postanowiłam rozwinąć temat “wstawania z przytupem” 😉
Zdaję sobie sprawę, że wielu osobom może się wydawać to niemożliwe, że mając trójkę dzieci, w tym jedno z ciężką niepełnosprawnością, można znaleźć czas i ochotę na regularne ćwiczenia fizyczne, gotowanie czy makijaż 😉 A ja uparcie będę twierdzić, że w dużej mierze wszystko zależy od nas samych, mianowicie od:
– naszego nastawienia – narzekam od rana czy cieszę się porankiem pomimo trudnej i nieprzespanej nocy. Zmiana języka, jakim do siebie samych mówimy ma ogromne znaczenie. Często kiedy budzimy się rano mówimy: “Ale jestem zmęczona!”, “”Ale jestem wykończony!” i te wewnętrzne słowa, czasami nawet nie wypowiedziane na głos powodują, że na starcie dnia nic nam się nie chce i czujemy się zmęczeni. Jeśli zamiast tego przywitamy się słowami radości i wdzięczności, że właśnie się obudziliśmy, przetrwaliśmy noc, to będzie łatwiej. Wiem, bo przetestowałam 🙂 Ja często mówię do siebie: “Noc była beznadziejna, ale ona jest już za mną, a dzień należy do mnie!” Oczywiście, że też bywają u mnie takie poranki, kiedy wstaję potwornie marudna. Emmusi złe samopoczucie nie pozwoliło nam spać w nocy, a kiedy w końcu zmrużyłam oko przyszedł do mnie do łóżka mój przedszkolak i tarmosząc mnie za rękę pytał: ”Mamusiu, śpisz?”. A kiedy usłyszał odpowiedź: ”Tak, śpię”, to zawołał: ”To obudź się, bo ja już nie śpię i chcę, żebyś poczytała mi książeczkę” 😀 No i co poradzisz? 😉
– pozwolenia sobie na drobne przyjemności – dla mnie nimi są właśnie ćwiczenia fizyczne w domu czy czas na makijaż i ubranie się przed zaprowadzeniem syna do przedszkola. To taki ”czas dla mnie” i uczę rodzinę go respektować.
– diety i jakości spożywanych pokarmów – niestety cukier i przetworzone jedzenie sprzyjają niestrawności, uczuciu ociężałości, depresji – więcej o związku między tym co jemy, a m.in. stanem naszej głowy i zdrowiem psychicznym możecie przeczytać w zrecenzowanej przeze mnie na blogu książce “Historia wewnętrzna” https://lamarida.pl/2020/05/06/historia-wewnetrzna/
– tego, czym się otaczamy. Porządek wokół nas przekłada się na spokój wewnętrzny. Gdy rano budzimy się w pomieszczeniu, gdzie ubrania walają się po podłodze czy krzesłach, nie da się zrobić kroku, żeby się o coś nie potknąć, to taki nieład wpływa także na nasze poczucie bezpieczeństwa i dokłada nam stresu. Ja po wstaniu rano z łóżka, mam gotowe miejsce na rozłożenie karimaty i trening:)
– tego kim się otaczamy. Jeżeli mamy w swoim otoczeniu ludzi wiecznie narzekających, to nasz humor też się pogorszy. Zauważyliście na pewno różnicę w nastroju przez cały dzień, gdy z samego rana dostaniecie smutne wiadomości, a gdy przeczytacie wesoły i radosny wpis podnoszący na duchu? Ja widzę drastyczną różnicę! 🙂
Ale rozumiem tez, że każdy z nas jest na innym etapie życia, czy choroby dziecka. U mnie też były takie trudne okresy, kiedy trzymałam na jednej ręce noworodka i karmiłam go piersią, drugą ręką układałam klocki ze starszym synkiem, a w międzyczasie mierzyłam temperaturę, zmieniałam pieluchę czy monitorowałam parametry na pulsoksymetrze u ciężko chorej Emmusi… To były czasy, kiedy idea porannych ćwiczeń fizycznych była dla mnie tak odległa jak leżącą o 13,5 miliarda lat świetlnych niedawno odkryta galaktyka HD1 😀
W każdym razie, te czasy już minęły, po drodze były inne trudne okresy i na pewno nie jeden kryzys jeszcze przede mną. Ale nie mogę żyć w zawieszeniu czekając na lepsze czasy czy bardziej sprzyjające okoliczności przyrody, bo one mogą nigdy nie nadejść…
Zatem korzystajmy z danego nam czasu, ładujmy baterie (odpoczynek, drogie panie!) i dbajmy też o siebie same (a nie tylko o swoje rodziny), nasze zdrowie psychiczne i fizyczne (ćwiczenia, pilates, joga, rower, bieganie?) i swoje pasje.
Jak najwięcej radosnych poranków pełnych energii, ciekawie spędzonych dni, miłych wieczorów i spokojnych przespanych nocy!!!
Pozdrawiam serdecznie,
Mariola
P.S. Więcej wpisów z serii “Życie z letalną chorobą dziecka” znajdziecie tutaj .
• Jeśli ten artykuł Ci się spodobał lub pomógł, to zachęcam do wsparcia leczenia i rehabilitacji mojej nieuleczalnie córeczki Emmusi poprzez wpłatę darowizny na jej subkonto w fundacji https://dzieciom.pl/podopieczni/27709 lub przekazanie jej 1,5% podatku. Każda złotówka się liczy! Dziękuję <3
• Uważasz, że ten artykuł jest ważny? To podaj go dalej!
• Będzie mi bardzo miło, jeśli podzielisz się swoją opinią w formie komentarza :)
• Obserwuj mnie na Facebooku LamaridaBlog
• Śledź mnie na Instagramie lamaridapl
• Dziękuję i pozdrawiam!
Mariola 🙂