Osoba z niepełnosprawnością u ginekologa

Osoba z niepełnosprawnością też potrzebuje wizyty u ginekologa. Ale dotarcie na nią i przeprowadzenie samego badania jest dużo trudniejsze niż dla osoby pełnosprawnej...

Osoba z niepełnosprawnością u ginekologa

Jak to się mówi: trzeba mieć końskie zdrowie, żeby chorować… I coś w tym powiedzeniu jest… A przekonałam się o tym kilka dni temu, kiedy usłyszałam, że najbliższy możliwy termin badania USG na skierowanie z adnotacją „Pilne” wydane przez poradnię przyszpitalną to luty 2024! A przypominam, że jest pierwsza połowa czerwca 2023… Badanie prywatne dało się zrobić Emmusi w innej placówce w ciągu kilku następnych dni. Wynik badania wymaga konsultacji specjalistycznej i obawiam się, że na wizytę na Narodowy Fundusz Zdrowia chyba w tym roku może już nie być miejsc…

Ostatnio

przekonałam się też, że dostępność to luksus, którego wcześniej nie doceniałam wystarczająco. Chociażby dostępność aparatu do badania USG w gabinecie ginekologicznym. Trochę byłam zaskoczona, że nie było go w poradni ginekologicznej dla dzieci, a w poradniach dla kobiet jak najbardziej takie aparaty są i lekarz może szybko zrobić badanie i rozwiać wątpliwości, a nie odsyłać pacjenta ze skierowaniem „Pilne”, żeby czekał osiem miesięcy na badanie, które zwykle lekarz ginekolog może wykonać od ręki… Nie wiem, czy tu jest problem w braku takiego sprzętu w poradni, czy może braku kompetencji danego lekarza do wykonywania takiego badania. Nie mam pojęcia. W każdym razie brak takiego sprzętu, to zupełnie niepotrzebne odwlekanie diagnostyki i rozpoczęcia leczenia. 

Wraz z wiekiem i pojawiającymi się u Emmusi kolejnymi kwestiami zdrowotnymi widzę problem z dostępnością gabinetów ginekologicznych dla osób z niepełnosprawnością, szczególnie ruchową. Moja wiotka, a wysoka i duża Emmusia, posadzona na fotelu ginekologicznym po prostu z niego zjeżdża, a ja nie jestem w stanie sama jej tam utrzymać. Co więcej, dojazd wózkiem inwalidzkim do fotela ginekologicznego jest dla nas prawie niemożliwy – udało mi się to wprawdzie poprzednim razem, ale zaklinowałam się między stojącymi tam sprzętami, gdy próbowałam zrobić dojście, żeby móc bezpiecznie wyciągnąć córkę z wózka. Dlatego tym razem po postu przeniosłam ją na rękach z jednego pomieszczenia do drugiego i położyłam na kozetkę, bo była bezpieczniejsza niż fotel ginekologiczny. 

I jak pomyślę o schemacie i wyposażeniu typowego gabinetu ginekologicznego w przychodni dla kobiet, to teraz widzę, jaki to luksus móc wejść bez przeszkód do pomieszczenia, gdzie można się rozebrać od pasa w dół, umyć ręce, swobodnie przejść gabinetu obok, usiąść bezpiecznie na fotelu i pozwolić się lekarzowi zbadać. A ja mam dwa wyjścia: ALBO przepychać się z wózkiem inwalidzkim przez pierwsze zagracone pomieszczenie z biurkiem lekarza do małego gabinetu z fotelem i kozetką, gdzie nie ma miejsca na manewrowanie wózkiem ALBO przenieść córkę na rękach przez malutkie pomieszczenie łazienkowe lawirując między ławką i umywalką, by dotrzeć do gabinetu przez wąskie przesuwane drzwi. Żadna z tych opcji nie jest bezpieczna ani dla pacjentki ani dla jej opiekunki… 

Z tego co czytam i słyszę od Zaniczka , która w kwestii edukowania i uświadamiania o potrzebie likwidacji barier oraz dostępności także gabinetów ginekologicznych dla OzN wiele robi, to niestety nie jest dobrze, ale powstał projekt podjęcia zmian systemowych PFRON – więcej tutaj.

Piszę o tym

wszystkim po to, żeby pokazać, jakie przeszkody architektoniczne (za wąskie dla wózka drzwi, zagracone i nieprzejezdne dla wózka pomieszczenia, niedziałające windy) i trudności z dostępnością odpowiedniego sprzętu (aparat USG, fotel ginekologiczny, podnośnik) pojawiają się na drodze dużego, wiotkiego i zupełnie niesamodzielnego dziecka, które oprócz swojej podstawowej choroby musi mierzyć się z inny licznymi problemami zdrowotnymi wymagającymi opuszczenia domu i udania się wózkiem na konsultację czy badania specjalistyczne.

I takich dzieci w Polsce jest na pewno wiele. I przypuszczam, że niestety napotykają podobne trudności. I myślę, że tak jak my czekają na zmiany na lepsze. 

A tymczasem każdy z nas radzi sobie jak może. A moja Emmusia pomimo tylu różnych dolegliwości zaczyna się uśmiechać 1f970.png

 Mam wrażenie, że niezniszczalna z niej kobietka 1f4aa.png2764.png

Dobrego dnia dla Was!

Pozdrawiam serdecznie,

Mariola 

P.S. Więcej wpisów o naszej codzienności znajdziecie w zakładce “Życie z letalną chorobą dziecka” .

•   Jeśli ten artykuł Ci się spodobał lub pomógł, to zachęcam do wsparcia leczenia i rehabilitacji mojej nieuleczalnie córeczki Emmusi poprzez wpłatę darowizny na jej subkonto w fundacji https://dzieciom.pl/podopieczni/27709 lub przekazanie jej 1,5% podatku. Każda złotówka się liczy! Dziękuję <3
•   Uważasz, że ten artykuł jest ważny? To podaj go dalej! 
•   Będzie mi bardzo miło, jeśli podzielisz się swoją opinią w formie komentarza :)
•   Obserwuj mnie na Facebooku LamaridaBlog
•   Śledź mnie na Instagramie lamaridapl
•   Dziękuję i pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *